Obiektywnie: kary za wycinkę drzew na własnej ziemi są niedorzecznie wysokie
W ostatnich dniach Poseł na Sejm RP, Robert Telus podjął sprawę wysokich kar za wycięcie drzew bez zezwolenia. W podjętym problemie zauważam jednak błędne rozumowanie. Zmiana przepisów może przynieść więcej szkody, niż pożytku.
Zacznijmy od podanego przykładu. 60-letnia rencistka, której nie było stać na opał i postanowiła wyciąć kilka drzew, żeby ogrzać dom w chłodnie dni. Uważam panie Pośle, że przykład nie na miejscu. Przykład, który ma wzbudzić współczucie i utwierdzić czytających, że sprawa jest słuszna. Takie przedstawienie sprawy to czysta gra psychologiczna i manipulacja uczuciami odbiorcy i ewentualnego wyborcy.
Poseł nie powiedział również ile było tych olch, ile lat miały i jaki przekrój. A to te dane mają główny wpływ na wysokość nałożonej grzywny. Podejmując problem należałoby najpierw go przeanalizować. Czy ta pani, o której mówi p. Poseł, starała się w ogóle o zezwolenie? Jeśli tak, to dlaczego go nie otrzymała?
Zdaję sobie sprawę, że są ludzie biedni i należy im pomagać. Ale zmieniając prawo z myślą o takich ludziach, dajemy furtkę tym, którzy łamią prawo z premedytacją.
Przepisy nie mówią, że nie wolno wycinać drzew, tylko nakładają obowiązek zdobycia zezwolenia oraz kary za nielegalną wycinkę. Nikt kategorycznie nie zabrania jakiegokolwiek wycinania drzew.
Zaznaczyć należy, że zapisy ustawy nie dotyczą drzew młodszych niż 10 lat, oraz drzew owocowych z wyłączeniem tych rosnących na terenie nieruchomości wpisanej do rejestru zabytków oraz w granicach parku narodowego lub rezerwatu przyrody.
Owszem, zgadzam się z p. Posłem, że obowiązujące prawo jest ingerencją w prawo własności, lecz należy na problem spojrzeć z innej strony.
Do czego dojdzie, gdy zezwolenie na wycinkę nie będzie konieczne lub kary będą śmiesznie niskie? Zacznie się masowa, bezmyślna wycinka drzew na prywatnych i nie tylko terenach. Miasta staną się betonowymi pustyniami bez grama cienia i zieleni. Nie wspominam już o lasach będących własnością prywatną.
Podjęcie tematu w taki sposób jest stawaniem w obronie ludzi, którzy złamali obowiązujące na terenie RP prawo i zgodnie z nim zostali ukarani. Skoro wymagane jest zezwolenie, należy je zdobyć, nie zaś wycinać drzewa na "łapu capu", bo komuś przeszkadza, komuś się odwidziało, potrzebuje opału itd. Każdy sadząc drzewo na swojej działce ma świadomość tego, co robi i jakie są tego późniejsze konsekwencje. Zezwolenie na wycinkę drzewa nic nie kosztuje. Za wyjątkiem przedsiębiorców i firm, uzyskanie zezwolenia na wycinkę jest bezpłatne. Zgodnie z prawem, odpowiedni urząd ma 30 dni na jej wydanie.
Problem jest, ale należy go szukać gdzie indziej.
Należałoby się zająć odmowami na wycinkę drzew i ich uzasadnieniami. Są sytuacje, w których ludzie, starając się o zezwolenie na konieczną wycinkę drzewa, zobowiązują się do nasadzenia w zamian kilku drzew w innej lokalizacji. Mimo takiej deklaracji zgody nie otrzymują. "
Myślę, że takimi przypadkami trzeba byłoby się zająć. W przeciwnym wypadku dojdzie do tego, że kierowcy będą się skarżyć na wynikające z taryfikatorów wysokości mandatów, bo są absurdalnie wysokie. Ludzie ukarani przez Straż Miejską będą psioczyć na wysokość mandatów za handel w niedozwolonym miejscu itd. Aż dojdziemy do całkowitej anarchii.
P.S.
Do artykułu dołączone zostało zdjęcie pochodzące ze strony http://pisochota.blogspot.com.
W niedzielę 24 lutego 2013 roku o 13.00 w Parku Wielkopolski na Ochocie odbył się protest przeciwko wycince drzew. Do akcji dołączył się lokalny komitet PiS'u.
- Szczegóły
- Mateusz
- Kategoria: Felietony
- Opublikowano: - Paź 01, 2013
- Odsłony: 3431