O cenach skupu słów kilka, czyli temat może nie porywający, ale jakże ważny
We wtorek, 7 lipca po około 4 godzinach, żmudnego zbierania czarnej porzeczki udałem się od skupu owoców. Ale może zacznę od początku.
Jak wiele osób w naszym regionie mam małe gospodarstwo rolne. Jest typowe gospodarstwo rodzinne. Są krowy, trochę drobiu no i oczywiście uprawy. U mnie to głównie łąki, zboża i dynia (dla krów). Ale jest tez trochę sadu i niewielki "kawałek" czarnej porzeczki.
Wyszedłem wczoraj rano i zauważyłem, że w wyniku suszy i upału jaki panuje, porzeczka zaczęła masowo więdnąć i spadać z krzaka. Nie chcąc zmarnować owoców wziąłem się za ich zbiór.
Praca jak to w polu, w upale. Jak ktoś miał okazję popracować to wie o czym piszę. Litry wylanego potu i wypitej wody. Ale schodziłem z pola zadowolony, że udało mi się sporo zebrać. Jeśli chodzi o ilość, to nie było tak źle, bo udało mi się zebrać ponad 35 kg. Część zostawiłem na przetwory.
Zmęczony, ale radosny, spakowałem zebrane porzeczki do auta i pojechałem do znanego mi skupu oddalonego o ok. 8 km. Wysiadłem z auta, wypakowałem porzeczkę i zdziwiła mnie kompletna pustka na placu w skupie. Ale idę dziarsko dalej.
Przywitała mnie uprzejma pani, i zapytała:
- Co Pan przywiózł?,
- Porzeczkę - odpowiedziałem.
- Czerwoną czy czarną?
- Czarną - odparłem.
Pani się uśmiechnęła serdecznie i powiedziała:
- Ale wie pan, że czarna porzeczka jest po 40 groszy, a czerwona po 1 złoty?
Ale już o tej czerwonej jak bym nie słyszał...
Kilka razy zastanowiłem się nad tym, co usłyszałem i sądziłem, że pani się pomyliła i w tym czasie niosłem porzeczkę do magazynu na wagę. Wyszło 25 kg i pani wyjmuje dla mnie zapłatę... 10 złotych. CAŁA DYCHA za 4 godziny roboty w piekącym słońcu, żeby owoce się nie zmarnowały. Więcej wydałem na wodę, którą wypiłem i paliwo jakie spaliłem na dojazd do skupu i powrót.
Zdecydowałem więc, że resztę porzeczki sprzedam znajomym i rodzinie choćby po 2 złote, bo jest to cena, która jest według mnie satysfakcjonuje obie strony. Ja nie pracuję za darmo, a znajomi kupują taniej niż na rynku.
Wiadomo, że na rynku czy w markecie macie wszystko w jednym miejscu, ale zapewniam: nie kupicie nigdzie taniej, niż prosto z gospodarstwa. Jeśli ktoś robi przetwory, to warto przejechać się na wieś i zapytać o interesujący nas produkt w pierwszym lepszym gospodarstwie. Często klient ma wybór owoców na drzewie czy krzaku.
- Szczegóły
- Konkrety
- Kategoria: Listy do redakcji
- Opublikowano: - Lip 12, 2015
- Odsłony: 10387